Odpychające „państwo policyjne”?
Cechą, z której Stany Zjednoczone słynęły praktycznie od zawsze było silne przywiązanie do porządku i egzekwowania prawa – w odniesieniu do każdego obywatela. Szerokie uprawnienia służb mundurowych oraz ich zdecydowany model działania (nierzadko budzący wątpliwości co do swojej zasadności) utrwaliły wizerunek Stanów jako państwa policyjnego, z czym większość Amerykanów się nie zgadza. Być może dlatego, że dla nich takie działania są standardem i przez to nie stanowią nic nadzwyczajnego.
Faktem jest, że ten kurs na bezpieczeństwo zbiorowe został jeszcze bardziej zaostrzony po zamachach z 11 września 2001 roku, kiedy to islamscy radykałowie doprowadzili do zniszczenia nowojorskiego World Trade Center, a także ataku na siedzibę Pentagonu. Od tego momentu zwykli ludzie zaczęli zgadzać się na coraz dalej idącą ingerencję rządu w ich prywatność, zwiększenie inwigilacji, kolejne uprawnienia dla służb. Zdaniem wielu politycy wykorzystali terroryzm jako pretekst, by stopniowo poszerzać kontrolę nad społeczeństwem.